MŁODZI CZYTAJĄ KAJTOCHOWĄ | ||
(Czytaj i Ty!) | ||
Krzysztof Matuliński |
Patrząc na tamten brzeg | |
Małgorzata Pielok |
Człowieczeństwo w poezji Anny Kajtochowej | |
Kamil Pecela |
"Piosenka białej brzozy" | |
Maturzyści 2008 |
O wierszach Anny Kajtochowej | |
[powrót] |
"PIOSENKA BIAŁEJ BRZOZY"
1. Moja "teoria poezji". 2. Poezja przeżycia, poezja emocji. 3. Afirmacja świata. 4. Bez kaznodziejstwa. 5. Lekcje Kajtochowej. *** piosenka białej brzozy nic nie traci na swojej świeżości chociaż wieki dzielą ją od narodzin piosenka białej brzozy poczęta z zachwytu nad światem i jego wiecznym trwaniem 1 1. Moja "teoria poezji" Gdyby poproszono mnie o napisanie tego tekstu jeszcze rok temu, miałbym spore trudności, jeżeli w ogóle takiego zadania bym się podjął. A priori negowałem wtedy wszystko, co nie było mistyczne i metafizyczne, w takim tych słów znaczeniu, jakie nadał mu romantyzm. Poeta to demiurg, którego moc kreacji jest nie mniej wielka i nie mniej realna niż moc Boga. Takie to były moje poglądy. Jedyne co mnie usprawiedliwia to fakt, że rok temu byłem jeszcze młody. Od tej pory zmieniło się wiele. Uznałem wyższość "Polały się łzy me" nad "Wielka Improwizacją" i odrzuciłem wykoślawiony i jednostronny tok myślowy. Moja nowa koncepcja poezji to już nie kreacja ex nihilo (i, na wzór chrześcijański, ex amore), ale sposób komunikacji. Poeta to człowiek, który (trzeba to przyznać) różni się nieco od innych ludzi. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest lepszy czy gorszy, po prostu inaczej od nich postrzega i odczuwa. Zmysły poety są sprawniejsze, co sprawia, że doświadcza on pełniej. Z drugiej zaś strony jego psychika nie pozwala mu przejść ponad jakimś zjawiskiem, przedmiotem, czy człowiekiem, nagina go do refleksji. Refleksja ta jest najczęściej swoistą introspekcją, badaniem wrażeń jakie fenomen, rzecz, czy osoba wywołuje. Wrażenia (którymi autor chce się podzielić- co jest przecież założeniem powstania wiersza) dane przez "wrażliwsze" zmysły, wymagają użycia odpowiedniego języka komunikacji. Tu pojawia się problem - wszak nie wszystkie wrażenia są jasne, w pełni definiowalne, czy wręcz świadome. Ich zwerbalizowanie zaś (bo przecież poeta nie zna innego sposobu przekazu), czyli wdrożenie wyabstrahowanych, nieuchwytnych emocji w zamknięty (pomimo wieloznaczności niektórych swych terminów) opisowy symboliczny system, to trudność podwójna. Nawet jeśli już utwór powstanie, to problem ten powraca przy odbiorze. Myśl twórcy rozbija się o niezrozumienie (czyli interpretację błędną), dorabianie znaczeń, bądź też nadinterpretację. Imputuje to twórcy inne niż jego własne refleksje, albo poprzez niedocenienie, lub też erudycyjne pozerstwo, dla którego utwór jest jedynie podłożem, a nie przedmiotem recepcji. Problem ten, na którym zatrzymała się moja "teoria wiersza", wynikał z błędnego założenia, że przekaz poety jest wyabstrahowany, nieuchwytny, na wpół świadomy. Ta komunikacyjna niemoc poety, którą odnalazłem u romantycznych metafizyków, ale także bezproduktywność połączenia mistycyzmu z piętrowymi abstrakcjami, które miały być jego wyrazem, skutecznie zniechęciły mnie i odepchnęły mnie od poezji. 2. Poezja przeżycia, poezja emocji Z nową jej ideą zetknąłem się w tomikach poezji Anny Kajtochowej. Jaka to idea? Bardzo często określa się jej poezję jako prostą, wedle hasła "geniusz leży w prostocie". Jest to także wedle recenzentów "powrót do elementarnego abecadła wartości". Słowa te mogą brzmieć protekcjonalnie. Nie jest to typ twórczości, nad którą przejść można do porządku dziennego. Nie chcę powiedzieć, że jest po poezja trudna, stwierdzam tylko, że nazwanie jej prostą jest krzywdzącym niedopowiedzeniem. Poza tym kontemplacja wymaga większego wysiłku i większej dojrzałości niż ta "trudna". Poezja pani Anny to poezja przeżycia, poezja emocji, emocji zdrowej należy dodać. Czymżeż poezja? Moim bólem, Moim lękiem I moją nadzieją 2 Najsłuszniejsza to definicja. Poezja jako wyraz uczucia u Anny Kajtochowej odnajduje odpowiedni język komunikacji. To właśnie tutaj recenzenci doszukali się prostoty. Poetka posługuje się językiem codzienności, bez upięknień i poetyckich ubarwień, które wedle innych pozwalają przedstawić wszystkie niuanse. Zdaje ona sobie sprawę, że te zabiegi nie tylko nie przedstawiają tych odcieni, ale dodatkowo czynią utwór nieczytelnym. Wie też doskonale, że te upięknienia często służyły bezpłodnym igraszkom z odbiorcą, czy zakłamaniu. Język poetycki Kajtochowej to język, którego używa na co dzień, w którym myśli, co umożliwia najpełniejszy wyraz - bez zbędnej, a nienaturalnej ornamentyki, za pomocą bezpośrednich środków. 3. Afirmacja świata Topika, w której obraca się ta twórczość, ma bezpośredni związek z życiową postawą poetki, ba, jest niejako teorią takiej postawy. Jest to "afirmacja świata", wynikła nie z pogodzenia się, ale ze zgody. Człowiek jest integralnym atomem, nie mniej i nie więcej ważnym od innych, który bezpośrednio tworzy przyrodę i od niej zależy. * * * W cieple deszczu w tchnieniu burzy maleją troski łagodnieją sprawy tylko pustka dźwięczy i chichocze zgryzota ot, zwykły odblask chmurnej rzeczywistości 3 Taka stoicka, afirmująca życie i świat postawa zdaje się być receptą poetki. Jest ona silnie uwikłana w świat przyrody, w którym umiejscawia swój system wartościowania. I nie jest to "powrót", tylko kres zmiany wszelkich wartościowań. Ten system "elementarny" jest tym, do którego musimy dojść, z tego prostego powodu, że jest najsłuszniejszy. Etyczna jednoznaczność nie jest archaizowana przez rozwój cywilizacyjny. To właśnie z powodu tego rozwoju, który jest przecież przyczyną coraz większej alienacji i narcyzmu jednostki, powinniśmy przyjąć ten etyczny "puryzm". Ta droga powrotu do natury i powrotu do sokratejskiej, nierelatywnej etyki, nie jest regresją i zezwierzęceniem. Tymczasem jest to wbrew pozorom najbardziej racjonalna postawa, jaką możemy dzisiaj przyjąć. Ten nasz cywilizacyjny "rozwój" i uwzględnienie w etyce, nie przynosi nikomu szczęścia, powoduje raczej, że człowiek współczesny pozostaje sam wobec wszystkich wyborów i decyzji życiowych przez jakie musi przejść. Samotność jest najpoważniejszą chorobą dzisiejszych czasów, stanowiącą podstawę dla rozwoju alienacji, depresji, zobojętnienia, ale także egoizmu. Przyczyna leży w chciwie ekspansywnej naturze ludzkiej, która imaginuje sobie cele, mające być wyniesieniem człowieka na niebieski firmament. Odkąd ludzie zaczęli budować Wieżę Babel, wszystkie wartości traktowane dotąd jako wartości same w sobie, stały się instrumentami, środkami pomocnymi w budowie irracjonalnej budowli. Postępowanie to jest przyczyną wszelkiego nieszczęścia człowieka. W swym pędzie do boskości odrzucił on naturalny stan zwierzęcego umiłowania życia i począł instrumentalnie traktować świat zewnętrzny. Doskonale myśl tę ujmuje Ernesto Sabato w "O bohaterach i grobach" pisząc: ".. albowiem rękami swoimi oraz narzędziami przez nie wytworzonymi wzniósł potężną a dziwną budowlę zwaną kulturą i w ten sposób dał początek swojej rozterce, przestał bowiem już być prostym zwierzęciem, a jeszcze nie zaczął być bogiem, jak tego pragnie jego umysł. Dwoista a nieszczęsna ta istota żyje i porusza się pomiędzy ziemią zwierząt a niebem bogów, utraciła bowiem ziemski raj niewinności, a nie osiągnęła niebieskiego raju zbawienia." W swym pochodzie od jednego raju do drugiego człowiek popełnił jednak jeszcze dwa błędy, które go w skuteczny sposób unieruchomiły. Pierwszy z nich jest naturalną i nieuniknioną konsekwencją odwrócenia się od natury - człowiek jako postrzegający podmiot przeciwstawił sobie zewnętrzny świat postrzegany, odżegnując się od swej dotychczasowej immanencji w świecie. Kolejnym poważnym błędem była zmiana w postrzeganiu samego siebie. Odkąd człowiek ujrzał w sobie przyszłego boga, wyabstrahowane i oderwane zostało ego będące kwintesencją i wartością człowieka, a wnet zostało utożsamione z samym człowiekiem. Widząc niedoskonałość swego ciała w odniesieniu do wyobrażeń o boskości, człowiek rozerwał samego siebie i swą gorszą w swym mniemaniu część również potraktował instrumentalnie. W ten sposób utracił swoją jedność i do dwóch relacji pierwotnych (stosunku do przyrody i relacji stadnych) musiał dołączyć sztuczną relację względem samego siebie. W te trzy relacje jesteśmy nieodwołalnie uwikłani. Od tego jaką w danej relacji postawę przyjmiemy zależy czy osiągniemy to tak upragnione przez nas szczęście. 4. Bez kaznodziejstwa Poezja Kajtochowej przez swą szczególną intymność daje nam obraz osoby, która osiągnęła harmonię w każdej relacji. Widzimy człowieka, który na tyle wżył się w świat przyrody, że pokonał skutecznie sztuczne przeciwstawienie człowiek - świat, dzięki czemu autoteliczną wartość dla niego zaczęło posiadać nawet źdźbło trawy. Poetka nadal jednak żyje w społeczeństwie i w kulturze, te zaś mają największy wpływ na emocjonalny stan człowieka. Pełny harmonii stosunek do "bliźniego", traktowanie go jako wartościowego samego przez się, a nie dlatego, że może być użyteczny, cechuje postawę pani Anny. W kwestii tej najwięcej mówi imperatyw kończący wiersz *** (inc. W spragnionym miłości)4 - wiersz umieszczony w "Cieniu Ozyrysa": "Nie omijaj w tłumie/ głodnych oczu". Ta sama harmonia ujawnia się i w trzeciej relacji. Poetka żyje w zgodzie i przyjaźni z samą sobą. Jest świadoma swojego ciała i daleko jej do tego aby uznać idealny byt ego za lepszy od życia "organicznego". Traktuje siebie jako jedność, przez co nie uznaje czegoś takiego jak ego oderwane od ciała. Uzyskuje przez to wewnętrzny spokój i stabilizację. Anna Kajtochowa w swej poezji nie przyjmuje moralizatorskiej pozy kaznodziei, jej utwory nie są moralnymi nakazami postępowania. Jeśli już pokazuje nam jakąś drogę, to tylko w tym sensie, że prezentuje wszelkie zalety ścieżki, którą ona sama wybrała, nie wahając się jednocześnie wskazać też niedogodności i minusy. Tomiki poetyckie Kajtochowej jawią mi się jako świadectwo dokumentujące stopniowe osiąganie przez poetkę zadowolenia z życia, jego umiłowania. 5. Lekcje Kajtochowej Powracając do moich dywagacji o poezji w ogóle, muszę przyznać, że poznanie poezji Anny Kajtochowej pomogło mi zrozumieć, czym ma być wiersz i jak powinien być zbudowany. Najważniejsza lekcja jaką otrzymałem, to szczerość przede wszystkim (co wcale nie jest takie oczywiste). Chcąc być poetą nie można pisać o niektórych tylko emocjach, obowiązkiem jest pisać o wszystkich, nawet o tych niejasnych dla samego poety. Lekcja druga: aby utwór był szczery, musi być napisany językiem, w którym poeta myśli i czuje. Lekcja trzecia: tysiące słów nie są w stanie lepiej wyrazić jakiegoś stanu emocjonalnego człowieka, niż dziesięć. Pozornie wynika z tego ideał poezji prostej. Nie, poezja taka wymaga uczciwości zarówno od poety, jak i od odbiorcy; wymaga dojrzałości obu tych stron. Przez tę uczciwość i dojrzałość staje się poezją głębokiej relacji pomiędzy poetą a odbiorcą, w której bezpośrednio objawia się człowiek. Używając metafory (tak trafnej, jak tylko trafna może być szczera naiwność) mógłbym powiedzieć, że obcowanie ze "Stygnącą Kipielą", czy "Ogrodem Ostów" było dla mnie modlitwą po długich latach ateizmu. Kamil Pecela maj 2002 Autor jest uczniem klasy III LO w Oleśnie. W powyższym tekście wydać jego zainteresowanie nie tylko literaturą, ale i filozofią. W roku szkolnym 2001/2002 brał udział w eliminacjach centralnych XIV Olimpiady Filozoficznej. Poeta, wyróżniany m.in. w Międzyszkolnym Konkursie Poetyckim im. Józef Lompy. 1. *** (inc. Piosenka białej brzozy) z tomu Stygnąca kipiel, s. 44 2. *** (inc. Czymżeż poezja?) z tomu Stygnąca kipiel, s. 54 3 *** (inc. W cieple deszczu) z tomu Stygnąca kipiel, s. 7 4. *** (inc. W spragnionym miłości) z tomu Cień Ozyrysa, s. 74 |